Tytuł: "Rosół z kury domowej"
Autor: Natasza Socha
Wydawnictwo: Pascal
Liczba stron: 303
Wiktoria to inteligentna kobieta, która ukończyła architekturę z wyróżnieniem. Nie pracowała jednak w swoim zawodzie, bowiem zaraz po poślubieniu niejakiego Tymona stała się "kurą domową" - ona zajmowała się domem, a jej mąż zarabiał pieniądze. Po kilkunastu latach małżeństwa Tymon oświadcza Wiktorii, że odchodzi do innej kobiety. Zdesperowana Wiktoria wyjeżdża z Polski do ciotki Klary w Niemczech. Tam powoli dochodzi do siebie i poznaje trzy kobiety - Judith, Marę i Leę, które, tak jak Wiktoria, zostały "ukurzone". Zaprzyjaźniają się i razem wpadają na szalony pomysł, dzięki czemu znowu odzyskują radość życia.
Historia przedstawiona w powieści wydaje się być aż za nadto prawdziwa. Bo ile kobiet rezygnuje z zawodu, stając się typową "kurą domową" ? Z pewnością większość. Może to takie właśnie realia sprawiają, że książkę czyta się, kibicując bohaterkom i będąc ciekawym dalszego ciągu wydarzeń.
Pierwszy raz spotkałam się z twórczością pani Nataszy Sochy i muszę przyznać że to, co znalazłam na kartach tej powieści sprawiło, że zapragnęłam zapoznać się z inną twórczością tej oto autorki. Książkę czyta się bardzo szybko, pojawiają się ciekawe dialogi i sytuacje. Styl, jakim jest ona napisana także bardzo przypadł mi do gustu.
Bohaterowie są niemal doskonale wykreowani i odczuwamy wrażenie, jakby naprawdę byli z krwi i kości. Czytając, zżywamy się z nimi - z kobietami, które stały się klasycznymi "kurami domowymi". Niekiedy mają one szalone pomysły ( które jednak po głębszym zastanowieniu nie są takie szalone, jak mogło by się wydawać ) i realizują je.
W książce możemy znaleźć kilka przepisów kulinarnych oraz porad dotyczących gotowania, które mogą okazać się przydatne. Co do oprawy graficznej: bardzo podoba mi się okładka, na której jest sama autorka.
Podsumowując: "Rosół z kury domowej" polecam wszystkim kobietom pragnącym dobrej literatury, przy której momentami można się pośmiać i która być może sprawi, że w porę uchronią się one się przed "ukurzeniem" lub, jeśli już nastąpił ten proces, popatrzą na to z innej perspektywy i zmienią co nieco w swoim życiu. A może także panowie znajdą w niej coś dla siebie? W każdym razie: powieść ta jest warta przeczytania.
Premiera: 29.07.2015
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce.
Nigdy się wcześniej nie spotkałam, żeby na okładce była autorka. Podoba mi się ten pomysł :)
OdpowiedzUsuńChętnie! :D
OdpowiedzUsuńTytuł zabawny i pewnie treść także.
OdpowiedzUsuńSkoro można się pośmiać w trakcie czytania, to chętnie sięgnę po tę pozycje :)
OdpowiedzUsuńNie skusiłam się na lekturę, bo stosik innych książek na mnie czeka. :)
OdpowiedzUsuńAle może kiedyś będzie okazja, kto wie ;)
To nie jest zbytnio mój gust czytelniczy, by czytać o takich perypetiach ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka chyba nie jest w moim guście, chociaż muszę przyznać, że ma dość zabawny tytuł ;)
OdpowiedzUsuńhttp://alejaczytelnika.blogspot.com/
Chętnie przeczytam, wydaje się idealna na lato :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Już sam tytuł mi się spodobał ;)
OdpowiedzUsuńPlanuję zapoznać się z twórczością Nataszy Sochy, ale zacznę chyba od "Maminsynka" i "Macochy":)
OdpowiedzUsuń